Czy to muśnięcie ustami, czy lekkie cmoknięcie w czoło czy namiętny pocałunek…nie ważne, całujmy się, bo nie dość, że to przyjemne, to jeszcze…zdrowe!
Wiadomo, że zakochani widzą świat w różowych kolorach. Dzieje się tak między innymi przez czułości, którymi się dzielą. Całowanie wytwarza oksytocynę (hormon odpowiedzialny za uczucie miłości), endorfiny (hormony szczęścia) i dopaminę (pobudza ośrodek przyjemności). Właśnie dlatego po pocałunku odzyskujemy lepszy humor i nawet „doły” nie są straszne. Dodatkowo, endorfiny powodują uśmierzenie bólu i wg badań są potężniejsze od morfiny. (dlatego argument, „kochanie boli mnie głowa”…jest lekko bez sensu ;) Ponadto podczas namiętnych pocałunków rozszerzają się naczynia krwionośne, co jest idealne dla naszego serca, które zaczyna szybciej bić, co powoduje obniżenie ciśnienia krwi . Nie trzeba chyba nawet wspominać o tym, że całowanie łagodzi stres. Jesteśmy rozluźnieni, zrelaksowani, mniej zestresowani i dużo spokojniejsi.
Ale nie tylko nasza psychika dostaje pozytywny zastrzyk dzięki pocałunkom. Także nasze ciało będzie z tego zadowolone! Udowodniono, że całowanie ujędrnia skórę, ponieważ podczas tego aktu pracuje aż 34 mięśni twarzy. Dzięki takiemu treningowi wytwarzają się włókna kolagenowe, które działają „odmładzająco” na naszą skórę. Staje się ona bardziej jędrna i elastyczna, a co za tym idzie odporna na procesy starzenia.
Masz alergię? Super, całuj się! Pocałunki wzmacniają odporność na reakcje alergiczne. (Tak, oczywiście Amerykańscy naukowcy są nieocenieni w swoich badaniach) Nie od dziś wiemy, że całowanie nie jest najbardziej higieniczną czystością. W praktyce jest to wymiana między sobą aż 40 tysięcy drobnoustrojów i okolo 250 różnych gatunków bakterii. I paradoksalnie, właśnie dzięki temu zwiększa się nasza odporność na infekcje. Podczas całowania szybciej zaczynają pracować nasze ślinianki, dzięki czemu szybciej wypłukujemy bakterie z jamy ustnej. A to z kolei chroni przed próchnicą i zapobiega ubytkom! (Wpadlibyście na to, że wymiana śliny działa jak płyn do płukania zębów? ;) Ślina pomaga nawet w budowaniu szkliwa.
A i więcej, całowanie uodparnia nas na cytomegalowirusy- drobnoustroje, które mamy w sobie, nie dają praktycznie żadnych objawów a i tak obniżają naszą odporność.
Co więcej, całowanie przedłuża życie. Jak to możliwe? Pozytywny wpływ na układ krążenia (zwiększony puls), szybciej płynąca krew, szybsze bicie serca, głębszy oddech (dzięki czemu o wiele lepiej dotleniamy nasz organizm), miliony hormonów, które się uwalniają, odprężenie, szczęście, redukcja stresu…to wszystko jest lepsze niż bomby witaminowe i wizyta w najlepszym spa.
Drogie kobiety, nie musicie mieć już wyrzutów, że nie poszłyście na trening (szósty rok z rzędu); wystarczy, że „dorwiecie” swojego ukochanego i spalanie kalorii wliczone. Jedna minuta intensywnego pocałunku pozwala spalić nawet 20 kalorii, więc 5 całusów to 100 kcal…i już wiemy jaki trening możemy wykonywać ;)
A jeśli mamy kogoś na oku, ale nie wiemy czy nada się na naszego partnera, to możemy to bardzo łatwo sprawdzić. Oczywiście przez pocałunek. W ślinie znajdują się substancje, które przekazują naszemu mózgowi informacje i wszelkie dane dotyczące materiału genetycznego drugiej połówki. Dzięki temu możemy sprawdzić, czy istnieje między nami „chemia” i jaki jest temperament partnera. (wg badań mężczyźni dodatkowo sprawdzają poziom estrogenów u kobiet, a my, czy partner dba o higienę…ma to sens ;)
Nie zapominajmy o całowaniu również podczas seksu. Całowanie wzmacnia nasze doznania, stają się one bardziej intensywne. Ale dodatkowo partnerzy czują ze sobą większą więź i stają się sobie bliżsi nawet w codziennych relacjach.
P.S 28 listopada – dzień święty święcić. Tak, wtedy wypada Dzień Pocałunku ;)