USA to dziwny kraj. Z jednej strony Mormoni żyjący jak w XIX w. , z drugiej objazdowi kaznodzieje, zachowujący się bardziej jak szamani czy akwizytorzy niż jak duszpasterze. Z jednej homoseksualiści, biseksualiści, Drug Queens, transwestyci, bary ze striptizem, z drugiej…bale czystości
Tak, tak, dokładnie tak, jak przeczytaliście, bale czystości.
O co chodzi? O to, że kilkunastoletnie dziewczynki, podczas balu zorganizowanego przez ojca, składają mu przysięgę, w której zobowiązują się do dochowania czystości aż do chwili ślubu. I nie chodzi tu tylko o zbliżenie seksualne, ale również o pocałunek czy trzymanie się z chłopakiem za ręce.
Ojciec również ślubuje córce, wobec Boga, że zobowiązuje się bronić jej aż do dnia ślubu, że będzie się za nią modlić. Na koniec córka otrzymuje od taty pierścień czystości.
Wszystko odbywa się w iście amerykańskim stylu. Jest mistrz ceremonii, który woła: „Ojcowie, nasze córki czekają na nas! Desperacko czekają na nas w świecie, który sprowadza je na grząskie bagna bycia wykorzystaną. Muszą zostać ocalone przez nas; przez ich ojców„. Przysięga jest nie mniej pompatyczna. A potem bal, pyszne jedzenie i tańce.
Wydaje się, że to dość dziwny pomysł w dzisiejszych czasach, okazuje się jednak, że bardzo często inicjatywa złożenia takiej przysięgi, zobowiązania się także przed samą sobą, wychodzi nie od ojca, ale od córki.
To podobno dziewczynki, w coraz większej liczbie czują coraz większą potrzebę odcięcia się od obowiązujących trendów, mody na wszystko mi wolno.
A wszystko zaczęło się od dyrektora terenowego chrześcijańskiej, konserwatywnej organizacji o nazwie Pokolenie Światła, Randy’ego Wilson’a,.
On jako pierwszy zorganizował bale czystości po kolei dla swoich pięciu córek, a potem wyszedł z inicjatywą na zewnątrz. Dziś takie bale odbwają się w 48 stanach.
Można na taką inicjatywę popatrzeć jak na wariactwo i machnąć ręką, można się przestraszyć. Można uznać ją za coś ciekawego i pięknego.
Bez względu jednak na nasze oceny i zapatrywania, fakt, że dzieci podejmują tak poważną decyzję na wiele lat swojego życia, jest odrobinę zaskakujący i niepokojący. Być może amerykańskie dziewczynki są po prostu lepiej rozwinięte mentalnie i emocjonalnie?
Taka inicjatywa jest z pewności i piękne i w jakiś sposób potrzebna w dzisiejszym oszalałym świecie.
Mimo wszystko jednak, osobiście wolałabym, żeby moje córki podejmowały swoje decyzje bez wiszącego nad nimi bata w postaci złożonej komukolwiek przysięgi.
Wolałabym, żeby w oparciu o swoje przekonania, wiarę, świadomość tego, co dla nich samych jest dobre co złe, decydowały w odpowiednim momencie.
Bo przecież nigdy nie wiadomo, co się w życiu stanie. A odebranie nastolatce przyjemności trzymania się za ręce z chłopakiem i spaceru pod pachnącymi bzami w maju, jest chyba trochę zbyt okrutne.