8 maja wypada Dzień Bibliotekarza i Bibliotek. Z tej okazji warto opowiedzieć o tej intrygującej metodzie leczenia: biblioterapii. I nie chodzi tu o leczenie poprzez czytanie Biblii! Chodzi o książkę w ogóle, bo w starogreckim „biblion” oznacza zwój – a taką formę miały właśnie pierwsze książki…
Biblioterapia
Dlatego ta pierwsza, najważniejsza księga w dziejach ludzkości – Biblia – nazywa się po prostu zwój…
Biblioterapia to określenie kojarzące się z leczeniem. Czy możliwe jest więc leczenie… czytaniem, lekturą? W pewnym sensie o to chodzi, chociaż nie jest to próba przekonywania, że książka może zastąpić lekarza i lek, zwłaszcza w poważnych chorobach. Jednak odpowiednio dobrana opowieść może dostarczyć bodźców do wewnętrznej przemiany, wzbogacić wyobraźnię, poprawić nastrój, dać do myślenia, ponieważ poszerza nasze horyzonty, zmienia postawy i poglądy odnośnie świata i ludzi. To wszystko jest jednakowo ważne dla osób zdrowych, jak i chorych, młodych, oraz dojrzałych, z dużym bagażem doświadczeń i dopiero uczących się świata i ludzi.
Profesjonalne metody pracy z książką stosuje się w pracy z chorymi i niepełnosprawnymi, a już szczególnie wśród osób uzależnionych, albo w procesie dydaktyczno-wychowawczym młodzieży trudnej, sprawiającej problemy. Taką terapię mogą jednak prowadzić głównie wykwalifikowani bibliotekarze i nauczyciele. Wspomagają się wtedy wybranymi książkami, aplikując je prawie jak „lek”. Biblioterapia ma zatem najszersze zastosowanie w pedagogice i psychiatrii, ale także – w tzw. psychoonkologii. Może być skuteczną pomocą w rozwiązywaniu problemów osobistych: egzystencjalnych, wychowawczych. Jako dziedzina z pogranicza psychologii i medycyny biblioterapia jest wciąż mało w Polsce doceniana, chociaż pojawia się jako przedmiot na niektórych kierunkach studiów.
Historia leczenia poprzez lekturę
Podstawy biblioterapii stworzył N. A. Rubakin, który zapoczątkował w 1919 r. w Lozannie badania nad reakcjami czytelników. Wskazał on na możliwość wykorzystywania drukowanych materiałów informacyjnych jako „utrwalaczy” pewnych zmian w zachowaniach człowieka. Obecnie biblioterapia określana jest jako forma pomocy, psychicznego wsparcia przy wykorzystaniu książki, ale nie tylko – mogą to być także inne materiały (obrazy, filmy – filmoterapia, itp.). Istotnym elementem takiego „leczenia” jest bardzo bliski kontakt terapeuty z osobą „leczoną” (lub grupą takich osób).
W działaniach „leczniczych” wykorzystuje się najcenniejsze wartości literatury. Odpowiednio dobrana lektura potrafi diametralnie zmienić nasz nastrój, stan psychiczny, a nawet… światopogląd! Ma to ogromne znaczenie w leczeniu przede wszystkim depresji, zaburzeń nastroju albo w chorobie nowotworowej, gdy choremu potrzebne jest, oprócz chemioterapii, także silne wsparcie psychologiczne, by walczyć z rakiem.
Samoleczenie
Właściwie każdy czytelnik książki może się nią posługiwać jako formą „leku” – zwłaszcza w psychoterapii. Wśród tysięcy opowieści dostępnych w bibliotekach i księgarniach zawsze znajdziemy taką, która może stać się balsamem dla naszej duszy. Opowieść, z którą możemy się identyfikować, która opowiada o „naszym problemie”. To szalenie pomaga, gdy życiowy problem nas przerasta. Dzięki lekturze możemy zweryfikować stereotypowe myślenie o własnym dylemacie. Możemy weryfikować poglądy na życie i świat, poznawać w ten sposób ludzi, którzy mają odmienne poglądy (i akceptować je) lub, na ich przykładzie, zacząć radzić sobie z własnymi.
Dla laika największy jednak problem w tym, by dotrzeć do właściwej powieści. Takiej, która omawia „nasz” problem, naszą sytuację, bowiem dopasowanie odpowiedniej książki wymaga przede wszystkim zrozumienia własnego dylematu, ogromnej wiedzy, oczytania. Pomoc bibliotekarza może więc okazać się niezbędna. Tylko on, z racji zawodu, posiada wiedzę o treści, wymowie, oddziaływaniu danej pozycji książkowej.
Konieczna też byłaby możliwość przedyskutowania swoich wrażeń z biblioterapeutą, a więc spotkanie, omówienie lektury. Nie wiem, czy w jakiejkolwiek bibliotece, choćby dużej, miejskiej, takie konsultacje są obecnie możliwe. Ale warto popytać w „swojej” bibliotece, w końcu pracująca tam osoba jest zawodowcem – bibliotekarzem, a nie kimś jedynie „wydającym” książki czytelnikom. Popatrzmy na jego pracę, wiedzę i talenty w nowym świetle…
Fajnie by było, gdyby ktoś stworzył listę dzieł (powieści, wierszy itp.), opatrzoną omówieniem problemu oraz ewentualnej terapii, którą to listę można by było udostępnić wszystkim potrzebującym, kochającym książki i wierzącym, że lektura poprawia nastrój, pociesza i pomaga w rozwiązywaniu codziennych problemów…