Praca w domu przy małym dziecku
i siadających na laptopie. Dlatego mam takie małe, poniedziałkowe wyzwanie - zorganizować sobie namiastkę biura, żeby dokończyć trudny materiał, wymagający skupienia i grzebania w książkach i notatkach ze studiów. Z drugiej strony równolegle próbuję Wam skonstruować sensowny i logiczny post i zrobić zdjęcia na bloga

a rajstop w szufladzie już bardziej nie da się poplątać.
Hmm…zabrałem jej już wszystkie długopisy, żaden mi nie smakował jakoś wybitnie, nie chce mi Małpa oddać tego laptopa, ale wyczekam ją jak pójdzie mi zrobić kaszkę na drugie śniadanie, to wtedy zaatakuję go, już namierzyłem cel – leży na sofie. Teraz zacznę marudzić i wspinać się jej po nogach, może zakuma bez większych lamentów, ze już czas na małe co nieco, a wtedy ja – bang! –
i mam to srebrzyste pudło z kocimi łapkami na klapie. – myśli Olaf.
i nieustającą orędowniczką od spraw beznadziejnych! Moje dziecko jednak chce do łóżeczka pobawić się piłką i poskakać do woli po miękkim podłożu. No dobra! Idziemy przerzucać sobie przez kilkanaście minut tę nieszczęsną piłeczkę, a zegar tyka…Słońce już wysoko na niebie, a ja ciągle tekście nie mam Ciebie. Czekam na drzemkę jak na wybawienie, ale tu do snu wydaje się być jeszcze kawał drogi, a więc youtube i piosenki dla dzieci – trudno. W tym czasie konstruuję śniadanie i zerkam na latorośl, oglądającą jak koła autobusu kręcą się i tak patrzę, przyglądam się,
a Olaf już śpi na siedząco, kołysze się na boki, głowa opada, biorę to malutkie zawiniątko i układam pod kocykiem. DRZEMKA :)
Można siadać do pracy, jeszcze tylko kawowelove do kubka i odpalamy plik Worda. Organizacja mojej pracy w praktyce dzieli się na trzy etapy:
- I drzemka
- II drzemka
- sen właściwy w godzinach nocnych
Najbardziej produktywny jest czas nocny oczywiście, ale ile bzdur i błędów przynosi przy okazji. Ubaw do porannej kawy, przy pierwszym czytaniu :)

Oczywiście w ramach wygospodarowania odrobiny czasu próbuję znaleźć dziecku zajęcie, które pochłonie go chociaż na 5 minut, ale muszę się niestety pogodzić
z faktem, że w tym okresie jedynym sensownym zajęciem są próby chodzenia
i wspinania się po wszystkim i ściągania sobie na głowę wszystkiego, oczywiście
w towarzystwie mamy lub taty. Jak mi dziecko podrośnie, to wrócę do tego postu
i uzupełnię :). Ale jeśli szuka ktoś zajęcia dla takiego malucha, żeby chwilę posiedział na tyłku to fajnie sprawdzają się kostki grające, książeczki mówiące/opowiadające bajki (niebawem spróbuję skonstruować „bajkowego” posta), śpiewające pluszaki, czy pudełko i klocki, do którego najpierw wszystko się wkłada, a potem wyjmuje i tak do znudzenia, wiadomo, ciekawsza jest torebka mamy, w której to potem mama znajduje w pracy rezerwowe smoki, klocki, podarte chusteczki i co tylko wpadnie w ręce, a potem do torby.
i wymiata kurz też spod kanapy :) Dobrym zajęciem była też mata z rozrzuconymi zabawkami, potrafiłam ugotować obiad, zanim Olaf obejrzał wszystko co znajdowało się w jego zasięgu i zaczął krzyczeć, że nudzi mu się już. Zajmowało go też słuchanie piosenek i przerzucanie kartek książeczek w przerwach między obgryzaniem stron z kartonu. Tak, że Drogie Mamy, jeśli w domu nie ma akurat męża, babci, dziadka, niani, którzy się pisklęciem, rwącym do lotu zajmą przez godzinę, czy dwie, to czarno widzę skupienie na pracy i wiadomo – zbawienna drzemka - nie mam dla Was lepszej porady. A jeśli Wy macie jakąś dla mnie, to chętnie przygarnę i wykorzystam :) . Bestia się budzi i wygrzebuje właśnie spod koca, więc artykuł i zdjęcia przekładam na drugą drzemkę. Miłego dnia :)