Nie mam pojęcia, dlaczego tanie wino ma swój dzień 4 listopada… Czy to opozycja do prawdziwego listopadowego święta wina, gdy w trzeci czwartek tegoż miesiąca pojawia się młode beaujolais (w tym roku przypada to na 19. listopada)?
Sprawę gmatwa jeszcze fakt, że wielu koneserów to właśnie młodziutkie wino, aczkolwiek FRANCUSKIE i prawdziwe – uważa za winiarskiego gniota z dobrym marketingiem, a nie smakiem. Już starożytni mawiali: „de gustibus non disputandum est” (o gustach się nie dyskutuje). Poza tym przymiotnik „tanie” to dla każdego inna cena. Dla jednych – poniżej 10 złotych, dla innych poniżej 50 zł, a dla nielicznych, dla których prawdziwe wina zaczynają się od 100 zł za butelkę, to wszystkie tańsze są właśnie tanie. O matko!
Co więcej, w trakcie moich licznych podróży po krajach tradycyjnie uważanych za winiarskie (Francja, Hiszpania, Włochy) kupując obowiązkowo butelkę do codziennego posiłku odkryłam, że tylko w Polsce importowane z tych obszarów wina są stosunkowo drogie, kosztują bowiem kilkadziesiąt złotych. W starej, winiarskiej Europie można nabyć bardzo poprawne i smakowite (moim zdaniem) wino już za 2-3 euro, co plasuje je w okolicach naszych „jaboli”, czyli tanich napojów… winopodobnych. Tam też istnieje duży wybór win w kartonach litrowych czy też w plastikowych butelkach, kojarzonych u nas z niską jakością.
Dochodzę powoli do wniosku, że jedynym kryterium taniości jest to, że „tanie wino” nie jest w ogóle… winem. To produkt „winopodobny” pozyskiwany dzięki cudowi fermentacji, ale z innych niż winogrona owoców: jabłek, śliwek itd. Tanie wino nie ma zatem nic wspólnego z winoroślą, winobraniem i innymi śródziemnomorskimi rytuałami… Mało tego, często te napoje nie mają nic wspólnego z żadnymi owocami. Jak mawia mój znajomy chemik – wino można zrobić nawet z jeansów. Swoją drogą to szalenie ciekawa koncepcja i ekscytująca perspektywa: czyżby nikt się jeszcze nie pokusił. A może właśnie się pokusił i te wina patykiem pisane produkowane są właśnie z dziwnych surowców, np. pozyskanej z lumpexów garderoby…
Wina tej proweniencji (tzn. nie winogronowej…), pija się bardzo młode (ha, czyli prawie beaujolais noveau!), bo starsze niż rok mają skłonność do… wybuchania w butelce. Koneserów takich trunków można spotkać w zasadzie wszędzie, ale zdecydowaną większość stanowi młodzież i tzw. „żule”, wytrwale wysiadujący osiedlowe ławeczki lub chodniki pod całodobowymi sklepami monopolowymi.
Z tych powyższych oraz wielu innych powodów tanie wina mają wieloznaczne i raczej pejoratywne synonimy: jabol, mamrot, sikacz, bełt, château de jabol, mordokwas, siara, wiśniówka, wino rocznika bieżącego, wino patykiem pisane i in. No dobrze, to teraz moje pytanie: gdzie w takim razie plasuje się uważany za arystokratyczny – cydr? Francuski musujący napój z jabłek nominalnie rzecz biorąc jest również jabolem! Ale znowu ma lepszy PR.
Dzień Taniego Wina
Hm, jeśli 5 listopada możemy sobie pozwolić, by nie iść do pracy ani do żadnych innych obowiązków – to można świętować, ale ostrzegam, że dla osób niewprawionych może się to zakończyć: tupotem białych mew, nagłą podróżą do Rygi, skłonnością do zalegania na parkowych ławkach w pozycji horyzontalnej, nawet jeśli nigdy wcześniej takiej nie przejawialiśmy, oraz silnymi kłopotami z grawitacją. Lepszym pomysłem jest jednak znalezienie „prawdziwego” (a więc winogronowego) i niedrogiego wina – i zrobienie z niego grzańca. Do jego sporządzenia w zupełności wystarczy czerwone wino z gatunku merlot czy cabernet w cenie poniżej 20 złotych. Dzięki temu wybiegowi poświętujemy Dzień Taniego Wina nie narażając organizmu (i wątroby) na katusze jego spożycia i późniejsze mamrotanie, które może nam wejść w krew ku zdumieniu i rozpaczy rodziny.
Inny sposób świętowania to wypad do spa na zabieg winoterapii. Użycie wina do kąpieli, masaż olejkami z pestek winogron itp. zabiegi skutecznie odchudzają, zmniejszają cellulit, wzmacniają naczynia krwionośne. Ekstrakty winne poprawiają koloryt i jędrność skóry, nadają jej blask, działają odświeżająco, relaksacyjnie i odprężająco. Wino dostarcza do organizmu wielu niezbędnych pierwiastków: boru, bromu, cynku, jodu, magnezu, potasu, sodu, wapnia. Zabiegi winoterapii to m.in.: peelingi, masaże, zabiegi odżywcze na twarz, kąpiele winne, czy body wrapping. Peeling stosowany do tego zabiegu to zazwyczaj mieszanka moszczu winnego lub pestek winogron i miodu. Masaż ciała olejem z pestek winogron ma na celu nawilżenie i złagodzenie podrażnień skóry. Relaksująca kąpiel z dodatkiem taniego wina do wody w wannie oraz z lampką droższego wina w ręce – to zabieg spa dostępny w domowej łazience. Według mnie najmilszy i najbardziej pobudzający sposób świętowania Dnia Taniego Wina!
I ostatnia podpowiedź, być może najbardziej kulturalna: warto w tym dniu wyskoczyć do Szklarskiej Poręby, do Muzeum Tanich Win, zwanego też Muzeum Jabola, istniejącego od 2003 roku. W Starej Chacie Walońskiej zgromadzono butelki tanich win i ich etykiety. Można więc pooglądać, podumać, powspominać (oferta dla sentymentalnych wielbicieli PRL-u) i napić się potem… szampana!