Przez Polskę przetacza się właśnie kolejna fala upałów. Sezon na odkryte stopy w pełni. Salony kosmetyczne świadczące usługi pedicure mają pełne ręce roboty. Ale nie tylko pedikiurzystki dbają o wygląd naszych stóp. Podologia to dział kosmetologii (również medycyny) zajmujący się diagnozowaniem i leczeniem zakończeń naszych dolnych kończyn
Do niedawna nie znałem żadnego podologa, aż pewnego razu zaintrygowany jedną z reklam telewizyjnych (tak, oglądam reklamy, bo wolę to niż opłacanie abonamentu stacji reżimowej) postanowiłem sprawdzić czy nazwisko podanej w reklamie specjalistki od chorób stóp jest prawdziwe. Było. Mało tego, okazało się, że Milena Skalska, bo o niej tu mowa, rzeczywiście jest podologiem, a do tego autorką książek o tematyce podologicznej. Jako niespełniony literat mam ogromny szacunek do osób, których publikacje książkowe ukazały się drukiem. Nie jest to prosta sprawa, i to zarówno od strony powstawania „dzieła”, jak również jeśli chodzi o techniczny aspekt całego przedsięwzięcia (sam odbiłem się z moją powieścią od kilku wydawnictw).
Poniżej zamieszczam swój wywiad z Mileną Skalską. Nie jestem znawcą medycyny, więc nie będzie tu fachowych terminów. Mamy lato, pytania także były letnie, wakacyjne. Spis książek autorki można znaleźć na dole wpisu.

Lubi Pani swoje stopy? Pytam, gdyż na Pani profilu w portalu społecznościowym pojawiło się zdjęcie z urlopu przedstawiające właśnie Pani stopy.
Oczywiście, że lubię. Lubię, szanuję i dbam o nie. Jako podolog doskonale zdaję sobie sprawę, jak są ważne. Ich zdrowie i sprawność gwarantuje mi sprawne poruszanie i przemieszczanie się na tzw. własnych nogach – to zaś wolność i niezależność. Takiego podejścia do swoich stóp uczę każdego ze swoich pacjentów.
Od ponad 7 lat jest Pani podologiem, czyli osobą zajmującą problemami ze stopami. Ale nie jest to Pani pierwszy zawód. Wcześniej pracowała Pani w administracji, a także w branży poligraficznej. Całkowicie rozumiem potrzebę nowych wyzwań oraz pojawiającą się niszę na polskim rynku jeśli chodzi o tę profesję. Jednak mimo wszystko musiał być jeszcze jakiś rodzaj „sympatii”, zauroczenia stopami, chyba że się mylę?
Tak, kosmetyką i stopami zajmuję się od 7 lat. Od 5 lat prowadzę swój własny gabinet kosmetyczno–podologiczny. To prawda – jest to mój trzeci zawód, jaki wykonuję i to wybrany bardzo świadomie, tuż przed czterdziestką. Przez 10 lat pracowałam w poligrafii, dochodząc do stanowiska szefa produkcji w jednej z największych szczecińskich drukarni. Potem był okres 11-letniej pracy administracyjnej w strukturach Poczty Polskiej. W tym czasie „odobraziłam” się na szkolnictwo wyższe i zrobiłam licencjat i magistra z pedagogiki. Uwielbiam się uczyć, więc ukończyłam też dwie szkoły pedagogiczne i jedną podyplomówkę z mediacji sądowych. Dzięki temu jestem doskonale wykształconym pedagogiem i mediatorem rodzinnym. Kiedy Poczta Polska zaczęła redukować etaty i w ramach programu dobrowolnych odejść (PDO) można było odejść z półroczną pensją w kieszeni pomyślałam, że to jest moja szansa na uwolnienie się spod jarzma zwierzchników podpisujących się pod moją pracą. Zaczęłam zastanawiać się nad czymś swoim i takim „do emerytury”. A co może przyjść kobiecie do głowy jeśli nie własny gabinet kosmetyczny? (śmiech).
W szkole policealnej dającej zawód technika usług kosmetycznych zauważyłam, że większość uczennic, najczęściej znacznie młodszych ode mnie, postrzega swój przyszły zawód jedynie przez pryzmat pielęgnacji dłoni i twarzy potencjalnych klientek. Natomiast reszta ciała, w tym stopy, je brzydziły. A mi to nie przeszkadzało. Jako dojrzała osoba podchodzę do ciała człowieka bardzo opiekuńczo i medycznie. Zauważyłam już, że skóra ludzka (oraz jej przydatki, czyli włosy i paznokcie) po prostu się zmieniają i z wiekiem potrzebują więcej zabiegów pielęgnacyjnych i okołomedycznych, i nie jest to nic dziwnego ani obrzydliwego. Zanim jeszcze skończyłam 2 rok szkoły kosmetycznej już równolegle rozpoczęłam naukę na podyplomowych studiach w Wyższej Szkole Kosmetyki i Promocji Zdrowia na kierunku podologia. Po kolejnym roku i zdaniu egzaminów państwowych i uczelnianych byłam szczęśliwą posiadaczką dyplomu technika usług kosmetycznych oraz dyplomowanego podologa. Zatem to nie moja szczególna sympatia do stóp skłoniła mnie do zajęcia się właśnie tą częścią ciała, a wprost przeciwnie, wyjątkowa niechęć ogółu społeczeństwa do stóp uświadomiła mi, że jest to nisza rynkowa, a tym samym szansa dla mnie na realizację zawodową bez przebijania się przez bardzo już gęste grono kosmetyczek. Po zdobyciu solidnej porcji wiedzy na licznych kursach i szkoleniach podologicznych otworzyłam swój gabinet podologiczno–kosmetyczny i dziś po 5 latach praktyki mogę śmiało powiedzieć, że jestem jednym z najlepszych specjalistów w tej branży. Lubię zajmować się stopami, ale raczej z ogromnym szacunkiem dla ich roli w naszym życiu niż z powodu szczególnego zachwytu nad nimi.
Czytałem niedawno wywiad z byłą luksusową prostytutką. Na pytanie dziennikarki, co najbardziej zaskoczyło damę lekkich obyczajów u jej klientów ta bez wahania odpowiedziała, że w osłupienie wprawił ją ogromny odsetek panów, których kręcą kobiece stopy. Dziwi to Panią?
Zupełnie nie. Jako absolwentka studiów pedagogicznych i psychologicznych poznałam dość dobrze mechanizmy rządzące naszą psychiką, w tym także upodobania związane ze sferą seksualną człowieka. Bardzo dobrze wiem, że zdrowa, zadbana stopa dla wielu mężczyzn jest jedną z najbardziej pociągających części kobiecego ciała. Nic zatem dziwnego, iż większość z nich w sytuacjach intymnych lubi je całować, dotykać, a nawet ssać. Dla niektórych panów ta część kobiecego ciała jest po prostu fetyszem, który potrafi rozgrzać ich do czerwoności, to zaś stanowi świetny wstęp do bardzo udanego seksu. Nie widzę w tym nic złego.
Mamy sezon letni. Na dworze panują upały. Wiele kobiet chodzi z odkrytymi stopami. Jak z Pani punktu widzenia jest pod tym względem u Polek? Mają zdrowe, zadbane stopy, czy nie jest z tym tak kolorowo?
Wygląda to różnie. Większość kobiet pokazuje swoje stopy, bo są młode, zdrowe i bardziej lub mniej, ale jednak zadbane. Te osoby, które zaczynają mieć problemy ze zdrowiem, a tym samym z wyglądem swoich stóp, po prostu ich nie pokazują, nawet latem. Oczywiście jest i odsetek kobiet, które zupełnie nie przejmują się wyglądem swoich stóp. Obserwujemy wówczas sandałki i klapki wypełnione niezbyt sympatycznie wyglądającymi popękanymi piętami, zdeformowanymi palcami czy też nieestetycznymi paznokciami. Jako specjalista od stóp wiem, że w pewnym wieku utrzymanie dobrze wyglądających stóp jest po prostu trudne i wymaga sporo wysiłku oraz zaangażowania ze strony ich właścicielek lub po prostu systematycznego korzystania z pomocy i porad specjalistów.
No właśnie, Pani zdaniem osoba z haluksami czy niezbyt kształtnymi palcami powinna latem chodzić w odkrytym obuwiu?
Stopy, tak jak każda inna część naszego ciała, potrzebują higieny. Higiena to nie tylko mycie i pielęgnacja, to także kolokwialnie mówiąc „wietrzenie”, czyli zapewnienie dostępu tlenu do stóp. Zatem moim zdaniem każde stopy, nawet te zdeformowane powinny być odkrywane, zwłaszcza latem. Może nie w mocno zagęszczonych miejscach publicznych, bo to wzbudza niepotrzebne i niekomfortowe dla właściciela takich stóp zainteresowanie otoczenia, ale ogólnie stopy nie powinny być ciągle, bez względu na temperaturę i pogodę, pakowane w pełne, często ciasne obuwie. Należy pamiętać, że uwolnienie stóp z pełnego obuwia przynosi ulgę zwłaszcza tym zdeformowanym palcom. To okres, w którym bez specjalistycznych separatorów i odciążeń można je uchronić przed kolejnymi odciskami czy też odparzeniami.
Potwierdza Pani teorię wg której haluksy i ogólne deformacje stóp kobiet w wieku 50+ wzięły się z tego, że w młodości nosiły one czółenka i inne obuwie zwężające stopę?
To akurat przykład na zgubne działanie mitu powtarzanego młodym dziewczynom z pokolenia na pokolenie – co bardziej dodaje seksapilu kobiecie niż czerwone szpilki?
Budowa stopy (w tym pewne skłonności do deformacji palców) jest w 70% dziedziczona po przodkach. W 30% jest to uwarunkowane chorobami ogólnoustrojowymi, reumatycznymi lub wypadkami. Noszenie nieprawidłowego obuwia może, ale nie musi przyspieszyć i pogłębić te zmiany. To, co pojawia się na naszych stopach ma najwięcej wspólnego z tym, co się zadziało w naszym kręgosłupie, a nie z tym co nosiliśmy w młodości na stopach, chociaż… skoro już przy tym jesteśmy, to chciałabym bardzo uczulić młode dziewczyny, żeby nie tyle nie nosiły szpilek, co prawie pozbawionych podeszew balerinek. To właśnie brak minimum 6-milimetrowej podeszwy, a tym samym amortyzacji stopy od podłoża, wpływa niekorzystnie na te części naszego ciała.
Na zdjęciu zamieszczonym przez Panią na portalu społecznościowym, o którym wspomniałem wcześniej, ma Pani paznokcie u stóp pomalowane na czerwono. Wydaje się, że od lat jest to ulubiony kolor Polek. Pani zdaniem pasuje on zawsze i wszędzie?
Tak, dla mnie czerwony kolor jest klasyką, zaś pozostałe kolory awangardą. Czerwień pasuje do każdego ubioru, a na paznokciach jest symbolem kobiecości.
A co Pani sądzi o dziwacznej modzie na różnokolorowe paznokcie u stóp?
Nie nazwałabym tej mody dziwaczną, tylko właśnie wspomnianą przeze mnie awangardą. Kiedyś trzymano się sztywno konwenansów, bano się przekraczać pewne granice, bo wówczas było się bardziej widocznym, a tym samym narażonym na krytykę, wyśmianie, a nawet ostracyzm społeczny. Nie byliśmy uczeni asertywności. Dziś jest wręcz odwrotnie. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy i mamy prawo być różni, co nie znaczy, że mniej wartościowi. Nie ma nic złego ani w klascyce, ani w nowościach i „inności”.
W rozmowie nie poruszałem tematu stóp polskich panów, bo naocznie widać, że jest z tym problem. Czy z tego, co Pani obserwuje na przestrzeni np. ostatnich 10 lat coś się w tej kwestii zmieniło na korzyść?
Pewnie pana zadziwię, ale stopy i paznokcie polskich mężczyzn są w dużo lepszym stanie niż u naszych pań. Mężczyźni rzadziej borykają się z deformacjami stóp, bo nie katują swoich stóp niewygodnymi butami. Panowie ciągle jeszcze niezbyt chętnie korzystają z usług specjalistów w tej dziedzinie, ale raz zaciągnięci przez upartą partnerkę do podologa zostają naszymi stałymi klientami.
Zajmuję się głównie muzyką, więc na koniec naszej rozmowy chciałbym zapytać o 3 Pani ulubione piosenki.
Proszę bardzo:
1. „Bombonierka” – Basia Stępniak-Wilk i Grzegorz Turnau
2. „Taka miłość w sam raz” – Michał Bajor
3. „Weź nie pytaj” – Paweł Domagała
(poniżej zamieszczam wspomniany utwór „Bombonierka” w wykonaniu Basi Stępniak-Wilk i Grzegorza Turnaua)
Milena Skalska
Ur. 10.01.1973 r. – Szczecin, woj. szczecińskie (obecnie woj. zachodnio-pomorskie), Polska.
Publikacje książkowe autorki: „Stopy moją pasją, cz. I. ABC gabinetu podologicznego” (Wydawnictwo MD-Print, 2015), „Stopy moją pasją, cz. II. Dziecko w gabinecie podologicznym” (Wydawnictwo MD-Print, 2016), „Stopy moją pasją, cz. III. Metoda Arkady w gabinecie podologicznym” (Wydawnictwo MD-Print, 2017), „Stopy moją pasją, cz. IV. Ortonyksja w gabinecie podologicznym” (Wydawnictwo MD-Print, 2018).