plakat botoks
fot. materiały promocyjne i kadry serialu "Botoks"

Recenzja serialu “Botoks”

Ostatnia aktualizacja:

Minęły już dwa tygodnie od premiery ostatniego, szóstego odcinka serialu „Botoks”. W nowym serialu Patryka Vegi mieliśmy zobaczyć kontynuację historii bohaterów znanych z jego kinowego hitu o tym samym tytule

Film był w końcu jedną z najbardziej kontrowersyjnych produkcji 2017 roku.

Piotr Stramowski w jednym z wywiadów powiedział: „jeżeli to, co widzowie zobaczyli w kinie było poruszające, to w serialu sięgamy jeszcze głębiej” – głębiej, czyli prawie (se)dna.„Botoks” serial Patryka Vegi

“Botoks – film czy serial? Żadna różnica

Pierwszy odcinek zaprezentował się całkiem dobrze. Widz mógł zobaczyć dużo nowych scen, których nie było w filmowej wersji produkcji. Jak sam producent zapowiedział, serial miał być jego uzupełnieniem. Szkoda tylko, że kolejne odsłony serii były kopią tych samych scen z ekranu kinowego. W odcinkach od drugiego do piątego nie dodano prawie nic nowego, nic, co by zapadło w pamięć, a przecież taki był zamysł twórców. Prócz kilku nowych scen, które nijak miały się do fabuły. Moglibyśmy jeszcze raz pójść do kina i naprawdę nie byłoby różnicy.

Oglądając film, a później serial, czułam większy chaos w prawie sześciogodzinnym serialu niż w dwu i półgodzinnej produkcji kinowej. Brak jakichkolwiek napisów oznaczających czas, nawet takie „pół roku później”, mogłoby uratować spójność logiczną, ale tej w „Botoksie” jest mało. Nie mówiąc już o tym, że dzieci Danieli prawie w ogóle nie urosły w przeciągu trzech odcinków, a Marek/Małgosia zdążył pojechać za granicę, dorobić sobie penisa i wrócić. Można znaleźć wiele takich nieścisłości, jednakże są one nie do ominięcia i bardzo drażnią. Na domiar złego w każdym odcinku towarzyszy nam ten sam motyw muzyczny.

Chemia między postaciami

Dużym plusem pierwszego i ostatniego odcinka „Botoksu” był wyraźny zarys emocji i uczuć między postaciami. W filmie nie mieliśmy przedstawionego całego rozkwitu zauroczenia Marka Beatą. Ich historie, relacje z ludźmi i otoczeniem były bardziej rozwinięte w serialu. Bardzo przyjemnie się to oglądało, choć gorycz po zakończeniu tej opowieść w taki, a nie inny sposób, pozostanie na długo. Po wydarzeniach z trzeciego odcinka, w których miała miejsce słodka zemsta na sanitariuszu, uwydatniła się również przyjacielska relacja Beaty i Danieli.

Niezależne kobiety mają happy end

O idealnym życiu idealnych i niezależnych kobiet niewiele można już powiedzieć. Każda z nich w mgnieniu oka poradziła sobie ze swoimi problemami – brzydkie kaczątko zmieniło się w piękną, wykorzystującą mężczyzn do własnych celów przedstawicielkę koncernu farmaceutycznego (Daniela). Zakompleksiona pani chirurg odniosła sukces i napisała książkę, podsumowując, że do szczęścia nie potrzebuje żadnego mężczyzny, a jej wagina w końcu wygląda dobrze (Patrycja). Kolejna zostaje matką i odchodzi z pracy, pozbywając się ciężaru i odpowiedzialności za aborcję, oczywiście jest szczęśliwa i niezależna. Tylko biedna Beata nie dostała szczęśliwego zakończenia, chyba że satysfakcja z odwiedzenia rodziców i dzieci zrodzonych z jej jajeczek to spełnienie jej marzeń. W negatywnym świetle zostali przedstawieni mężczyźni – choć każdy aktor zasługuje tutaj na pochwałę, a przede wszystkich Fabijański oraz Stramowski.„Botoks” serial Patryka Vegi Podsumowując: szkoda czasu na ten serial, jeżeli ktoś oglądał wcześniej film. Z kolei ktoś, kto ma dużo wolnego czasu, a serial potraktuje jako kompletnie niezależną produkcję, to będzie ciekawa przygoda z „realiami” polskiej służby zdrowia. Dodatkowo potrzeba sporo dystansu. serial i film nie opisują codzienności, choć tak mogłoby się wydawać: to wszystko trzeba wziąć w duży nawias. Przy okazji można się też zastanowić, co skłoniło Vegę do zrealizowania pomysłu o kontynuacji/uzupełnieniu filmu „Botoks” – oczywiście prócz pieniędzy.