Od dawna Polacy wyjeżdżają na zachód, żeby zarobić. Łatwe pieniądze czy współczesne formy niewolnictwa? Bywa różnie. Jedno jest pewne – trzeba być przygotowanym na różne sytuacje
Emigracja zarobkowa
– Z mojej okolicy wiele osób wyjeżdża do Niemiec – opowiada Agata (32), mieszkanka Podkarpacia. – U nas bardzo ciężko o pracę, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Jeśli już coś się znajdzie, trzeba dojeżdżać daleko, a zarobki nie są rewelacyjne. Moi znajomi wyjeżdżają na 2 miesiące za granicę i zarabiają tyle, ile niektórzy przez rok – dodaje.
Wiele osób wyjeżdża w te same sprawdzone miejsca. Mają tam już znajomych, zarezerwowane pokoje i pewną pracę. Na nowicjuszy czekają czasem przykre niespodzianki.
– Agencje obiecują cuda, a potem nie można się doprosić podstawowych rzeczy – stwierdza Mariusz (40). – A to zepsuta drukarka, a to problemy z internetem. Albo osoba odpowiedzialna jest na urlopie. Miałem dostać bonus na dodatkowe godziny, a tłumaczą mi, że jest błąd systemu – opowiada.
– Agencja, która nam załatwiła pracę w Niemczech, nie zapewniała mieszkań – opowiada Agnieszka (32). – Podali nam jednak numer telefonu do znajomej organizacji, która oferuje hostel pracowniczy. Uprzedzono nas, że warunki nie są komfortowe. W mieszkaniu przebywa od 6 do 10 osób, na które przypada tylko jedna łazienka i kuchnia, ale jest ciepło i dosyć tanio. Zdecydowaliśmy się. Niestety, to było wielkie rozczarowanie – mówi dalej kobieta. – W mieszkaniu brud i smród. Nikt tam nie sprzątał od dawna. Łazienka nie nadawała się do użytku. Wszędzie walały się graty, w kuchni na podłodze spał jakiś chłopak w śpiworze. Bałyśmy się tam zostać. Uciekłyśmy jeszcze tego samego dnia. Na szczęście w sąsiednim mieście byli nasi znajomi, którzy mieli wolny pokój. Nie odzyskałyśmy jednak kaucji za mieszkanie w hostelu, gdyż jest ona zwracana dopiero po 6-tygodniowym okresie pobytu.

Większą wygodę można zapewnić sobie wynajmując pokoje w mieszkaniach prywatnych. Tak zwykle robią Polacy. Jednak i tu czekają na nich różne niespodzianki. – Cena za pokój to około 70-100 funtów tygodniowo i nie ma większych problemów ze znalezieniem go, jednak wiele osób żyje tu w ciągłej niepewności – opowiada Tomasz (25) mieszkający od 2 lat w Littlehampton, w Wielkiej Brytanii. – Osoby zarządzające mieszkaniami często nie podpisują umów. Nie ma zatem żadnego okresu wypowiedzenia. Pod byle pretekstem można znaleźć się na ulicy – ostrzega.
Czy warto ryzykować? Większość tymczasowych pracowników mówi, że warto. Najlepiej jechać do kogoś znajomego, kto zna dobrze język, miejscowe zwyczaje i pomoże załatwić formalności. Warto, bo oprócz pieniędzy można przywieźć wiele niezapomnianych wrażeń, szczególnie jeśli wybierzemy za cel podróży ciekawe miejsca. – Byliśmy z mężem przez 3 miesiące w Portsmouth na południu Anglii – wspomina Edyta (44). – Piękna okolica. Morze, port, zabytkowe okręty, które znaliśmy do tej pory jedynie z modeli, jakie składa nasz syn. W wolne dni podróżowaliśmy po okolicy. Jest tu wiele starych zamków i katedr, pozostałości po kulturze celtyckiej. To była wspaniała przygoda.