Zawsze wiedziałam, że podróże kształcą. Dzięki mojej niedawnej wizycie w Australii poznałam dość niepozorne urządzenie, sprawiające jednak, że każdy dom może zamienić się w centrum dowodzenia Wszechświatem… Czym właściwie jest Google Home?
Byłam u kuzyna w Melbourne. Podczas wieczornej pogawędki przy winie rozmowa zeszła na ulubione rodzaje muzyki. Powiedziałam, że lubię jazz. Polski jazz? – upewnił się kuzyn. No nie tylko, ale też… W tej samej chwili mój kuzyn popatrzył gdzieś w przestrzeń (a stał właśnie przy barze w salonie) i powiedział po angielsku: hej google, zagraj polski jazz. Po sekundzie rozległa się muzyka. Jazzowa.
W trakcie tego wieczoru kuzyn jeszcze parę razy wydawał komendy, zawsze mówiąc najpierw: hej, google. I sprawiał, że włączał się telewizor, odtwarzając jakiś teledysk, zmieniał się rodzaj muzyki, wyświetlały żądane filmy itp. Byłam pod wrażeniem. Uznałam, że to jakieś czary, bo nie widziałam, żeby gospodarz dotykał jakichkolwiek urządzeń!
Czarodziejski Google Home
Poszliśmy spać. Następnego ranka gospodarze pojechali do pracy, a ja z mężem w naszym pokoju gościnnym omawiałam zdarzenia wieczoru. Mąż na moje zachwyty był odporny, twierdził że podobne czary są w każdym smartfonie i żeby mi to zademonstrować polecił swojemu telefonowi podanie prognozy pogody dla Melbourne. Telefon coś tam powiedział o temperaturze itp. Zdziwiona zapytałam męża, dlaczego nie zaczął od: hej, google? Zanim zdążył mi odpowiedzieć, odezwał się damski głos w salonie, że jest gotowy do pracy. Głośnik usłyszał zawołanie z drugiego pokoju!
Wreszcie zobaczyłam to urządzenie. Zarówno damski głos jak i muzyka wydobywały się z niewielkiego szaro-białego, ściętego u góry cylindra, mrugającego kolorowymi LED’ami na szczycie, gdy podawał informacje. Zabawiłam się w wydawanie poleceń po angielsku: zagraj taki, potem inny rodzaj muzyki, ścisz dźwięk lub go podkręć. Ale słuchał! Gdy po śniadaniu postanowiliśmy z mężem wreszcie wyruszyć na zwiedzanie miasta, nie wiedząc jak wyłączyć urządzenie rozkazałam mu się… zamknąć. Mało elegancko, ale zrozumiał…
Przez resztę pobytu w Australii zadręczałam męża prośbami o zakup tego „centrum dowodzenia Wszechświatem” jak zaczęłam nazywać inteligentny głośnik Google Home sterowany głosem. Okazało się, że jest dostępny na allegro, tyle że nie ma polskiej wersji językowej. Nic to, będzie pretekst do nauki języka!
W domu jak w Star Trek
Czuję się teraz jak na statku „Enterprise”, bo mogę gadać z komputerem pokładowym. Czasem się ze mną wykłóca lub czegoś nie chce zrobić. Czasami nie zna odpowiedzi i tłumaczy się, że ciągle się uczy… Zważywszy, że tak naprawdę Google przedstawił go w kwietniu 2017 roku w Wielkiej Brytanii, a w maju 2017 w Australii – szybko się uczy…Do słuchania muzyki trzeba mieć zainstalowane na tablecie lub smartfonie oprogramowanie w rodzaju np. spotify. Sprzęgnięcie głośnika z telewizorem (też musieliśmy wymienić na nowszy model) pozwala na sterowanie głosem i wyświetlanie filmów, teledysków. Google Home to inteligentny asystent w domu. Udziela informacji z Wikipedii, podaje prognozę pogody, może budzić lub informować o czasie pieczenia ciasta lub też wyświetlić film z recepturą przygotowania jakiegoś dania. Może opowiadać coś śmiesznego, by poprawić nastrój i robić wiele ciekawych rzeczy (nie sprząta i nie pierze, i nie podaje kawy) – ale nie wszystkie opcje będą działały w Polsce, niestety.
Jeśli nawet w naszym kraju Google Home działa tylko na „pół gwizdka”, i tak jest niesamowitym urządzeniem. Normalnie magia na wyciągnięcie ręki!