Czy wiecie, że kawę odkryło plemię arabskie, które zauważyło wspaniałą kondycję owiec po zjedzeniu owoców pewnego krzewu… Zwierzęta były wypoczęte, a nawet „podkręcone”. Nie wiadomo tylko, kto pierwszy wpadł na pomysł uprażenia tych owoców i sporządzenia z nich naparu. Ale kawa spożywana na surowo nie uzależniłaby w takim stopniu ludzi, jak te pachnące, prażone „fasolki”…
Właściwości kawy
Co sprawia, że bez kawy niemożliwy jest poranek milionów (jeśli nie miliardów) ludzi na świecie? To kofeina, oczywiście. Pobudza, działa euforyzująco, polepsza zatem nastrój, bo współgra z serotoniną – „hormonem dobrego samopoczucia”. Ta współzależność wyjaśnia dlaczego kawy najbardziej nam się chce napić o poranku: bo rano poziom serotoniny jest niziutki, najniższy z możliwych! Filiżanka do śniadania wprawia nas w dobry nastrój, dodaje energii. Tak samo dzieje się po południu, gdy chce nam się kolejnej filiżanki: serotoniny znów ubywa, więc potrzebny stymulator jej syntezy – kofeina!
Zależność światło – serotonina – kofeina (kawa) nie jest przypadkowa, co widać na przykładzie Skandynawii. Podobno tam właśnie parzy się najwięcej kawy na świecie. Ludy Północy, z powodu swego kiepskiego (pod względem nasłonecznienia) położenia, potrzebują więcej stymulatorów serotoniny, bo jej poziom obniża się z niedoborów światłą słonecznego. To wpływa negatywnie na nastrój – na północy częściej występują depresje, zwalczane kofeiną i alkoholem. W Europie południowej pije się niewiele kawy, a przyrządza się ją bardzo mocną (espresso), natomiast mieszkańcy Alp potrzebują już więcej kawy, bo do żyjących w dolinach wysokich gór ludzi słońce dociera później i szybciej znika. Wielka Brytania i Irlandia piją częściej herbatę (ma to swoje źródło w czasach kolonialnych), ale w niej też przecież jest kofeina! Liście herbaty zawierają trzy razy tyle kofeiny, co nasiona kawy, dlatego na filiżankę napoju potrzeba mniej liści herbaty. Ponadto w herbacie znajduje się teina, która zmniejsza działanie kofeiny, dlatego filiżanka herbaty, przy tej samej zawartości kofeiny, wydaje się słabsza, niż filiżanka kawy.
Ale pobudzające działanie kofeiny nie może być jedyną przyczyną potrzeby picia kawy, bo jak wówczas wytłumaczyć popularność kawy bezkofeinowej? Gdyby nie stymulowała podobnie jak kawa pełna kofeiny, nikt by jej nie pił… W 1983 roku australijscy badacze wyizolowali z kawy… opiaty. Związki te nie zostały od razu przeanalizowane, udowodniono jedynie ich działania euforyzującego. Do tej pory (korzystałam ze źródła z roku 1994 r.) – nie ma jednak żadnej publikacji na n temat tego odkrycia.
Kofeina – pestycydem!
Kofeina w naturze ma swoje zadania. Jest pestycydem – czyli substancją, którą produkuje roślina (w tym przypadku krzew kawowy), by obronić się przed wrogami: owadami i roztoczami, roślinożercami. Ta zatem „kawowa broń” w wyniku skomplikowanych procesów zamieniania jest przez człowieka w „polepszacza nastroju”.
Czym poprawiali sobie nastrój ludzie zanim poznali kawę, przed XVII wiekiem? Rano jedli zupę… piwną, popijali ją piwem i samogonem. Picie kawy na początku było odradzane przez lekarzy, którzy straszyli, że jest niezdrowe, skutkuje impotencją i… obwisłymi piersiami! W dawnych Niemczech zalecano niszczenie wszystkich młynków do kawy i serwisów do tego napoju. A w Prusach przeciwnicy kawy węszyli za ciastem kawowym po domach swoich poddanych. To jednak nic nie dało: wbrew zakazom i żywieniowym nakazom kawę pito, nawet chętniej niż „sznapsa”. Tak więc to nie wielkie kampanie społeczne zmniejszyły problem alkoholowy, lecz… kawa, która lepiej nadaje się do codziennego poprawiania nastroju, niż mocne, procentowe trunki…
Najlepsza kawa świata – Kopi luwak

I na koniec kawowa ciekawostka. Wiecie, że najdroższa i najlepsza kawa świata to kopi luwak – kawa pozyskana z odchodów ślicznego zwierzątka futerkowego, żyjącego w Indonezji? To cyweta zwana też łaskunem (luwak). Żyje w tropikalnym lesie, polując na drobne ssaki i ptaki. Wśród jego przysmaków są też owoce kawowca. Spożyte przez łaskuna czerwone kuleczki są wydalane. Miąższ owoców zostaje strawiony, ale ziarenko kawy jest tylko lekko „muśnięte” przez enzymy trawienne cywety. Nie wiadomo kiedy i jak mieszkańcy Indonezji odkryli, że pozyskane z bobków ziarna kawy mają nieco inny smak – i zaczęli je starannie wybierać, prażyć, mielić – czyli postępować tak, jak czyni się w przypadku każdej kawy. Tu jednak ziarenka są szczególne, no i jest ich bardzo mało – pozyskanie kilograma ziaren jest ze zrozumiałych względów czaso- i pracochłonne, a indonezyjskie zbiory wynoszą maksymalnie 400 kg rocznie. Kopi luwak ma zatem wysoką cenę, sięgającą nawet 1000 euro za kilogram. Podczas pobytu na Bali nie odmówiłam sobie filiżanki kopi luwak. Jako kawoszka, uzależniona od tego napoju piłam ją kilka razy i za każdym razem moje wrażenia były inne. Kopi luwak jest w gruncie rzeczy napojem niezwykłym, a wielu sądzi, że wręcz mitycznym, bo zebranie garstki ziaren z odchodów cywet, żyjących wolno w deszczowym lesie nawet na tak małej wyspie jak Bali, graniczy z cudem.

Afrykańska i wietnamska kopi luwak
W identyczny sposób „produkuje się” afrykańską odmianę Kopi luwak – przy udziale układu pokarmowego spokrewnionej z łaskunem cywety afrykańskiej. Kawa ta jest jednak mniej ceniona przez koneserów – głównie ze względu na mniej aromatyczne od indonezyjskich odmiany arabiki, uprawiane w Afryce. Kopi Muntjac jest z kolei zbierana z odchodów, ale o wiele większych zwierząt z rodziny jeleniowatych, które żyją w południowo-wschodniej Azji. Podobnie jak łaskun, jeleń ten zjada owoce kawy. Jednak zwierzę ma więcej szczęścia – nie jest zmuszane do jedzenia owoców, nie prowadzi się hodowli, przez co ziarna tej kawy są o wiele trudniej dostępne, niż Kopi luwak.

Na brazylijskich plantacjach kawy w dżungli przechadza się duży ptak – Penelopa ciemnonoga (Penelope Obscura), zwana Jacu lub Jacuaçu. Jest nieco podobny do indyka i też, jak ludzie – lubi kawę. Z jego (jej) udziałem wytwarzana jest Jacu Coffee bądź Jacu Bird Coffee – równie rzadka, co Kopi luwak. Produkuje ją tylko jedna (!) firma na świecie – brazylijska Camocim Organics.
Makaki tajwańskie, czyli jeden z gatunków małp też należą do smakoszy kawy, ale w ich przypadku spożycie odbywa się inaczej, bardziej „po ludzku”. Kawa opuszcza organizm makaka tą samą drogą, która weszła, czyli przez pysk. Owoc jest zjadany, ale pestka, czyli ziarno – wypluwana. Okazało się jednak, że ziarna kawy w skomplikowanym procesie ssania i plucia nabierają nowego, ponoć waniliowego smaku. Też ciekawe…