Internet wytrzyma każdą głupotę – do takiego wniosku doszłam czytając na pewnym lubianym portalu, że ten słynny czekoladowy krem do kanapek jest używany przez brytyjskie celebrytki, w tym przez samą księżną Kate w zupełnie innym celu – kosmetycznie, na twarz. I jest przyczyną zjawiskowo pięknej cery księżnej
Na zdjęciu ilustrującym tę tezę Kate ma akurat czerwone policzki i nos – ok, może to jest czyjś ideał urody skóry. Nie mój. Portal powołuje się na opinię Deborah Mitchell, która poleca tę słodką, kaloryczną, czekoladowo-orzechową miksturę – do twarzy!
Kim jest sama Deborah Mitchell? To wynalazczyni i producentka własnej marki kosmetyków, jej klientkami, jak podaje „Daily Mail”, są Gwyneth Paltrow, Victoria Beckham, Kylie Minogue i księżna Kate. Mitchell przekonywała w mediach, że rozsmarowanie na twarzy Nutelli sprawi, że skóra będzie jędrna, jedwabista i niesamowicie delikatna.
Niech mi tylko ktoś wyjaśni, dlaczego Deborah miałaby strzelać sobie w stopę? Kobieta, która wymyśliła kosmetyki z pszczelim jadem, a które produkuje od 1991 roku i która w dodatku odgraża się, że jej kosmetyczne imperium wkrótce przerośnie Estee Lauder – no więc ta sama kobieta miałaby polecać jakąś Nutellę? Oszalała, odbiło jej? Jak mam uwierzyć, że bizneswoman z takim apetytem na światowy rynek kosmetyków robi wielką reklamę środkowi spożywczemu, ogólnie potępianemu za szkodliwy wpływ na zdrowie dzieci? Nutella, oprócz wysokiej kaloryczności i zawartości cukru zawiera też olej palmowy. Nawet umiarkowane jego spożycie może być zagrożeniem dla zdrowia dzieci, a to dlatego, że jest przetwarzany w wysokich temperaturach.
Naturalne maseczki
Oczywiście jako doradca kosmetyczny rozumiem, że mamy czasem ochotę na kosmetyk prosto z lodówki. Mieszamy jogurt z miodem, kładziemy plasterki ogórka albo zmiażdżone truskawki na twarz, robimy maseczkę z płatków owsianych itd. To jest fajne, relaksujące, często przynosi ulgę. Mieszając samodzielnie produkty nie mamy jednak żadnej wiedzy, jak sprawić, by skóra wykorzystała składniki aktywne, nie mamy też pojęcia, czy osiągniemy efekt, którego się spodziewamy po takiej domowej maseczce.
Rekomenduję więc traktować to raczej jako odprężającą zabawę, która nie zaszkodzi skórze, chociaż pomoże w niewielkim stopniu. Polecam natomiast skorzystanie z prawdziwych maseczek kosmetycznych, dostępnych w drogeriach. Ich skład, proporcje są starannie przemyślane przez producenta, mają też odpowiednie nośniki, które transportują poszczególne składniki w głąb skóry i służą jej natychmiast.
W ofercie Mary Kay są także dwie genialne maseczki: żelowa, w różowym kolorze – mocno nawilżająca, rozświetlająca i napinająca skórę, która zawiera skondensowaną bombę czynników aktywnych. To 10 minut przyjemności i 10 korzyści dla skóry. Żelowa Maseczka Odżywczo-Nawilżająca TimeWise®, jak wykazały testy kliniczne, zatrzymuje wilgoć wewnątrz skóry, dzięki czemu wygląda ona bardziej świeżo. Przywraca naturalny blask, młodzieńczą witalność i sprężystość. Skóra staje się jędrna, zdrowsza, gładsza i bardziej miękka w dotyku. Likwiduje zmęczenie i pomaga zminimalizować widoczność drobnych zmarszczek.
Druga ma za zadanie wyrównać koloryt skóry, jest biała, gęstej konsystencji, zasycha na skórze i bardzo skutecznie likwiduje przebarwienia. Rozświetlająco-Wygładzająca Maseczka TimeWise® po prostu rozpieszcza skórę, sprawia, że cera jest jaśniejsza i bardziej rozświetlona. Skóra jest miękka, gładka i nawilżona. Beztłuszczowa, bezzapachowa, nie zatyka porów skóry.
Obie maseczki możecie wypróbować u konsultantki kosmetycznej Mary Kay, która na spotkaniu powie Wam ponadto (porada i serwis są zawsze bezpłatne) jak powinnyście pielęgnować swoją skórę na co dzień, a nie tylko od „maseczkowego święta”. I błagam, nie sięgajcie po Nutellę, przynajmniej nie do twarzy. Zapraszam do kontaktu, idzie wiosna, dziewczyny, dajcie skórze coś ekstra! Umówcie się ze mną na „przymiarkę” maseczki, numer podany w wizytówce.
Wasz Doradca Piękna,
Beata