Kolejna nudna wystawa sztuki współczesnej? Nie! Intrygująca propozycja, atrakcyjna nie tylko dla koneserów sztuki XXI wieku. Piekielne połączenie: kulinarne laboratorium, Piekarnia Krajewskich, zadziwiające przedmioty i przedstawienia zwierząt sprzymierzają się ze współczesnym dizajnem. O tym, jak interesujący jest ten sojusz, można się przekonać na wystawie „Błądzić jest rzeczą” w galerii Dizajn BWA we Wrocławiu
Dzień otwarcia wystawy. 14 listopada, piątek. Ulica Świdnicka. Mijam kilka modnych firmowych sklepów. Pierre Cardin, Lavard, Bialcon, H&M. Po drugiej stronie Vans. Już od dawna Świdnicka funkcjonuje jako uliczny pasaż handlowy. Idę przed siebie, przecinam deptak. Mijam szyld Vansa i neon „Milano Più” nad opustoszałym, czasowo zamkniętym lokalem. Trochę dalej znajduje się galeria Dizajn BWA. Minimalistyczna, jasna, przestronna przestrzeń galerii wyróżnia się spośród wszystkich innych wnętrz, których widok przebija przez zapełnione sklepowe witryny. Zaczyna się nowa wystawa! Zza witryny galerii spozierają ekrany. Jeden, drugi, trzeci… Rząd sześciu dużych ekranów, które mają otwierać galerię sztuki na ulicę i przyciągać uwagę przechodniów. I tak faktycznie się dzieje! Ludzie się zatrzymują. Przechodzą. Spoglądają. Siła ekranu jest nie do oparcia. Nie sposób nie spojrzeć chociaż raz.
Wojciech Modest Amaro uczestnikiem wystawy
Zwłaszcza jedna rzecz („rzecz”?) wydała mi się ciekawa. Jeden znaczący fakt. I to o nim tak naprawdę chciałem napisać. Na liście uczestników wystawy znalazł się nikt inny, jak sam… Wojciech Modest Amaro. „Piekielny” prowadzący polsatowskiego reality show „Hell’s Kitchen”, eksperymentator, „dyktator” kulinarny, „potwór”, polski Gordon Ramsey, jest bohaterem intrygującej opowieści, którą możecie obejrzeć aż na trzech „kanałach”, i to w witrynie galerii Dizajn wrocławskiego BWA – a jest to przecież instytucja zajmująca się sztuką współczesną! Ale najwyraźniej – nie wyłącznie. Bo może nie chodzi tylko o sztukę? Ktoś w BWA dostrzegł fakt, że kultura współczesna jest rozległym, nieprzewidywalnym obszarem nieustannego eksperymentowania, łączenia się rozmaitych wpływów i zależności, na przecięciu pozornie odległych dziedzin życia…
A zatem, na trzech ekranach po prawej od wejścia do galerii – kilka obrazów z pracy piekarzy w Piekarni Krajewskich we Wrocławiu, „odnalezionej” zapewne przez InfoPunkt Łokietka 5 (jest to inicjatywa poświęcona jednemu z wrocławskich osiedli: Nadodrzu, gdzie Piekarnia Krajewskich ma swoją siedzibę; na temat Łotkietka 5 również zapewne przyjdzie mi jeszcze napisać!). A na trzech ekranach po lewej – obserwuję prawdziwie alchemiczny proces… Laboratorium. Nawet naczynia laboratoryjne tu są, tu, na tych filmach! Wojciech Modest Amaro, spokojny, opanowany, cierpliwy, ujawnia arkana tego kulinarnego laboratorium. Wyjaśnia sens poszukiwań, podaje przykłady błędów, mówi, na czym polega łączenie składników. Snuje opowieść. Że, na przykład, próbował z poziomkami zrobić wszystko, co potrafił, aż doszło do niego, że nigdy w sezonie mu się nie udało najeść poziomek, a sezon przecież krótki. Zbliżenia na twarz pokazują jego przekrwione oczy, łagodne spojrzenie, dowodzą, że „piekielny” Amaro wcale nie jest potworem. Najciekawsze zaś jest w gruncie rzeczy to, że Amaro, kulinarny celebryta, wkracza do tak zwanego Art World’u: staje się artystą, przez sam fakt włączenia go do wystawy jako uczestnika i jednego z bohaterów. I to chyba dobrze! Surowy, wymagający, ostry w roli szefa kuchni w „Hell’s Kitchen”, w obiektywie kamery innych artystów sam zamienia się w artystę, we wrażliwego, poszukującego artystę-kucharza i narratora zdradzającego tajniki własnej sztuki.
Tak, Amaro staje się artystą. Albo nawet więcej – jest artystą. Jego transfer z przemysłu rozrywkowego do świata sztuki to tylko jeden z zaskakujących wniosków, które przynosi wystawa w Dizajn BWA. A jednak to właśnie wypowiedzi Amaro – oprócz tekstów kuratorskich – wydają się istotnym kluczem do wystawy: sporo Amaro poświęca miejsca błądzeniu, braku wyczucia smaku, braku dobrego połączenia składników, nietrafionym eksperymentom, na przykład, z użyciem poziomek… „Błądzić jest rzeczą”: rzeczą ludzką? Czy może należącą do ludzi? Czy to dlatego błądzenie kulinarne może się spotkać z „błędami” artystów?… Czy to dlatego, dla przykładu, urzekające „Uszczerby” Kariny Marusińskiej – czyli delikatnie „uszczerbione” naczynia – znalazły się w tej samej przestrzeni co filmy o kulinarnym laboratorium Wojciecha Modesta Amaro? Nie sugerując jednoznacznej odpowiedzi, zaznaczę tylko na koniec, że za motto tej zadziwiającej „nienormatywnej wystawy dizajnu”, jak głosi jej podtytuł, mógłby posłużyć słynny cytat z księcia Lautréamonta: „Piękne – jak przypadkowe spotkanie na stole sekcyjnym maszyny do szycia i parasola”.
Na tym się zatrzymam, jak przed wejściem do galerii Dizajn BWA. Siła ekranu mnie przyciągnęła. Resztę musicie zobaczyć sami! Wystawa „Błądzić jest rzeczą” potrwa do 10 stycznia 2015 roku. Zerknijcie po drodze, przejdźcie ulicą Świdnicką – naprawdę warto!