Chociaż grudzień dawno minął, rocznica stanu wojennego takoż, opowieści tego typu niezmiennie wzbudzają moje zainteresowanie. Ja ze stanu wojennego niewiele pamiętam, natomiast poniższą historię spisałam na podstawie wspomnień kogoś, kto lepiej zna „zamierzchłe” czasy PRL-u
Stan wojenny w Polsce
Niedziela. Szósta rano. Budzę się. Jak zawsze włączam radio, a tu cisza. Tylko na jednym kanale muzyka poważna. Zdziwiony, ale wciąż jeszcze rozespany i niczego niepodejrzewający, zaczynam się powoli ubierać. Ojciec też się ubiera.
Pakujemy się i wychodzimy. Niespiesznie. Jesteśmy umówieni na zbiorówkę (tj. zbiorowe polowanie na zające z nagonką). Na ulicy już się rozwidnia. Wokół śnieg. Cisza. Nowa Huta śpi. Spokojnie idziemy na przystanek. Nic nie jedzie. Nie jesteśmy szczególnie zdziwieni małym ruchem. Wreszcie łapiemy jakąś okazję – pojedynczy samochód, który napatoczył się na nieodśnieżonej ulicy. Spokojnie dojeżdżamy na Opolską. Stamtąd pieszo idziemy na miejsce zbiórki, którą mamy wyznaczoną przy ulicy Łokietka na wysokości siedziby ZOMO.
Jakby nigdy nic, maszerujemy wzdłuż Opolskiej.
Nagle… zatrzymuje się auto. Kierowca patrzy na nas z przerażeniem.
– Panowie, wy idziecie z bronią i się nie boicie???
Zdziwiony tato, patrząc na swoją dwururkę przewieszoną przez ramię, pyta:
– O co panu chodzi? To niepierwsze moje polowanie. Jestem myśliwym.
– To wy nic nie wiecie?
– Jak to? – dopowiadam przerażony ja.
– Ogłoszono stan wojenny!!!
Zamieramy.
– Co robić? – rzecze ojciec do syna, czyli tato do mnie. – Uciekamy, czy idziemy dalej?
Zaniepokojeni ruszamy dalej, na miejsce zbiórki.
Gdy tam docieramy, widzimy bramę wjazdową do jednostki ZOMO, z której wyjeżdżają i do której wjeżdżają milicyjne auta.
Mimo to idziemy na prawo, na pole, gdzie gromadzą się myśliwi. Zbici w kupkę, zaniepokojeni, pytamy jeden przez drugiego:
– Co robimy?
Co się tak naprawdę dzieje, nie wie nikt. Rozpoczynamy polowanie, ale bez zwykłego entuzjazmu. Przebiegła ono prawie jak zawsze, chociaż kątem oka zerkamy na siedzibę milicji.
Cała dramaturgia dnia dociera do nas dopiero wieczorem, kiedy słuchamy telewizji, a później – oczywiście – Radia Wolna Europa.