Fascynuje i przeraża od czasów starożytnych aż do dziś, ale czy zawsze przypomniała kościotrupa z kosą? Dlaczego i kiedy zrodził się pomysł przedstawiania Śmierci, Kostuchy czy Białej (jak ją eufemistycznie nazywano w wielu kulturach ludowych, bojąc się wypowiedzieć słowa „śmierć”) jako przerażającej alegorii?
Życie i śmierć
Kosa – atrybut śmierci
W czasach starożytnych postacią ukazywaną z kosą był starzec z długą brodą – Chronos, bóg czasu, często błędnie utożsamiany z Kronosem trzymającym sierp, ojcem Zeusa, który tak na marginesie odciął mu tymże sierpem genitalia.
W mitologii greckiej Chronos, dzisiaj często występujący jako Ojciec Czas, pojawiający się nawet kreskówkach, takich jak np. Smerfy, nie miał nic wspólnego z bóstwami śmierci. W starożytnej Grecji bóstwem śmierci był bowiem przystojny Tanatos, ani trochę niepodobny do znanego z epoki średniowiecza, rozkładającego się kościotrupa z kosą. Jako personifikacja śmierci pojawiał się także Charon, mitologiczny przewoźnik dusz przez rzekę Styks do Hadesu, świata umarłych, który dzielił się na dwie części: Pola Elizejskie będące odpowiednikiem chrześcijańskiego raju oraz Tartar będący odpowiednikiem piekła.
Długa broda Chronosa jest oczywiście symbolem mądrości, a kosa – ten przerażający atrybut dużo młodszej Kostuchy – pojawiła się znacznie później. Z czasem w wielu kulturach kosa stała się symbolem kojarzonym ze śmiercią, którą ukazywano jako kościotrupa albo zakapturzoną postać żeńską (w naszej kulturze) lub męską (w krajach anglosaskich), trzymającą w ręku kosę jako narzędzie śmierci.
Co ciekawe, nasza rodzima Śmierć lub ludowa Kostucha były rodzaju żeńskiego, co ma oczywiście związek z ich nazwą. Natomiast zachodni Ponury Żniwiarz był rodzaju męskiego, bo np. niemiecki rzeczownik „der Tod” oznaczający „śmierć” czy norweski „mannen med ljåen”, czyli „mężczyzna z kosą”, są rodzaju męskiego.
Kościotrup z kosą
Śmierć, jako zjawisko zagrażające życiu, przybrała postać przerażającej alegorii w średniowieczu. W epoce wysokiej śmiertelności i szalejących epidemii, takich jak dżuma, która siała spustoszenie w miastach Europy, śmierć była powszechnym zjawiskiem – z jednej strony przerażającym, a z drugiej fascynującym. Słowem, ówcześni ludzie lubili się bać. Śmierć jako kościotrup z kosą, rozkładające się zwłoki, makabryczna postać prowadząca nieboszczyków w śmiertelnym korowodzie, tzw. tańcu śmierci (dance macabre), stała się powszechnym motywem w sztuce.
Zamiłowanie do makabry stanowiło próbę oswojenia się ze zjawiskiem śmierci, które dla prawowiernych chrześcijan stanowiło jedynie przejście z jednego do drugiego, lepszego świata. Fascynacja i lęk mieszały się z nadzieją na lepszy los po śmierci, która zrównywała biednych i bogatych.
O tym, jak próbowano oswoić strach przed śmiercią, do jakich metod uciekano się, szukając ratunku przed zarazą itp., jakie właściwości miały mikstury sporządzane z egipskich mumii, do czego służyły szczątki skazańców, kto i kiedy zostawał wampirem, można przeczytać w najnowszym numerze czasopisma „Tudorowie”.