Pewnie wszyscy odpowiedzą: bzami. To prawda, ale także kasztanami i irysami. Zresztą, najlepiej zapytać o to w mekce zapachów, w mieście perfumiarzy, które kreuje zapachy dla wszystkich wielkich domów mody. Mam tu na myśli małe miasteczko na południu Francji, nazywane stolicą perfum – Grasse
Stolica perfum
Grasse – urokliwe miejsce na Lazurowym Wybrzeżu, chociaż położone daleko od słynnych plaż i kurortów nadmorskich (ale tylko ok. 30 km). Grasse od XVIII wieku słynie ze swoich „nosów” – tak określa się perfumiarzy wytwarzających najbardziej wysublimowane kompozycje zapachowe. Działa tu w sumie 65 wytwórców, którzy dostarczają perfumiarzom na całym świecie esencji zapachowych, ale także aromatów spożywczych dla innych branż. Ponad jedna trzecia z 200 twórców perfum na świecie (a więc tych właśnie „nosów”) związana jest z Grasse: albo się tu się urodzili, albo kształcili lub doskonalili swój rzadki kunszt. W mieście zwiedza się jedną z trzech (albo wszystkie) fabryki perfum. Można dokładnie poznać proces produkcji zapachu, pozyskiwanie go z kwiatów, a nawet na specjalnych kursach dla turystów – samemu sobie taki zapach stworzyć, na własny użytek. Przy każdej z tych starodawnych wytwórni jest też muzeum perfumiarstwa.

Tak więc można tu odwiedzić albo utworzoną już w 1747 roku Galimard Parfumeur, albo powstałą w 1849 r. Molinard Parfumeur czy też Fragonard Parfumeur, której tradycje sięgają również XVIII wieku. Te rodzinne firmy (prowadzone od pokoleń) otwierają dla gości swoje fabryczki, organizują warsztaty perfumiarskie, opowiadają jak wydobywa się olejki eteryczne z roślin i jak powstaje pachnące mydło.
Produkują też perfumy pod własną marką, najczęściej z surowca pochodzącego z innych krajów, ponieważ z wielkiego niegdyś przemysłu kwiatowego w Grasse pozostało ok. 20 rodzin, które nadal hodują kwiaty. O wiele natomiast teraz tańsze są kwiaty sprowadzane z Indii, Turcji czy Bułgarii. Jednak to wyjątkowe zapachy tutejszych kwiatów tworzą kompozycje Guerlaina, Diora czy Niny Ricci, a Chanel posiada tu nadal własne plantacje. Róża centifolia oraz jaśmin grandiflorum hodowane właśnie w Grasse to serce legendarnych N°5. Grasse zostaje przywołane w ostatnim rozdziale powieści „Pachnidło” Süskinda. Pisał o nim: „Jest tu tylu perfumiarzy, co w innych miastach szewców, a tak są bogaci, że żyją jak książęta”.

W Grasse najlepiej więc szukać odpowiedzi na pytanie – czym pachnie maj, chociaż u nas pachnie inaczej, bzami, a tych na Lazurowym Wybrzeżu nie widziałam. A szkoda, to przecież aromat nad aromatami!
Rok irysa
Maj w Grasse ponoć pachnie różami, ale gdy zajrzałam na stronę Fragonard Parfumeur okazało się, że rok 2016 jest rokiem… irysa. Ta wytwórnia co roku wybiera inny kwiat jako ten „miłościwie panujący”. Rok 2015 był rokiem jaśminu, kupiłam sobie ten zapach, bo byłam akurat w Grasse. Obecny rok należy do irysa, a właśnie w moim ogrodzie pysznią się te kwiaty w pełnym rozkwicie. Natychmiast zamówiłam więc perfumy u Fragonarda, bo jak mnie coś (zapachowo) opęta, to koniec.

Szperając w necie w poszukiwaniu informacji o irysie dowiedziałam się, że jest to jeden z najdroższych surowców w perfumiarstwie. Przerabiany na aromat jest nie tyle kwiat, co jego kłącze (korzeń). By wydobyć z niego zapach potrzeba czasu i cierpliwości, nie mówiąc o kosztach – 10 ton kłącza i 3 lata jego suszenia, by uzyskać ok. 3,5 tony suchego produktu.
Kłącze trzeba oczyścić, pociąć, wysuszyć. Tylko te kłącza, które schną odpowiednio długo zyskują swój aromat. Po tym czasie poddaje się je destylacji z parą wodną uzyskując gęstą substancję – „masło irysowe” (orris butter). Z wyjściowych 10 ton otrzymuje się ok. 35 kg tegoż masła. Najlepszym sposobem jego przechowywania jest rozpuszczenie go w alkoholu. To tzw. absolut, który staje się składnikiem kompozycji zapachowych. Z tego właśnie względu irys jest jedną z najdroższych substancji w perfumiarstwie, cena to nawet 100 tys. zł za 1 kg (!). Z 10 wyjściowych ton pozyskuje się ok. 6 kg absolutu… Ma on przebogatą woń, jest „nutą serca” dla wielu perfum. Jest mistyczny, elegancki, delikatny i chłodny… Wyjątkowy!
Właśnie się nim upajam… Tak więc maj pachnie mi irysami!