Nie przegapcie niesamowitej imprezy – największego w Europie karnawału na (też największej) z Wysp Kanaryjskich. Impreza pod względem wielkości (i barwności) jest po Rio de Janeiro druga na świecie
Teneryfa przewodnik – co zwiedzić?
Na Wyspy Kanaryjskie warto pojechać o dowolnej porze roku, bo to… Wyspy Szczęśliwe. Tak je nazywano już w Starożytności. Ta największa z 7 wysp oferuje taką moc wrażeń, że nie musicie szukać karnawałowego pretekstu, by tam dotrzeć. Równie pięknie, ciepło, ciekawie i kolorowo będzie tam także po karnawale. I z pewnością będzie też taniej…
Karnawał na Teneryfie
Ale szkoda byłoby przegapić taką fiestę, jaką jest karnawał w Santa Cruz de Tenerife (stolicy Teneryfy). Tysiące imprez, muzyków, artystów, którzy przygotowują się do występu przez cały rok, gwarantują niezapomniane wrażenia. Oficjalnie w karnawale bierze udział ponad 100 grup, a każda liczy kilkudziesięciu członków! Doliczcie do tego pozostałych mieszkańców Teneryfy, którzy też obowiązkowo się przebierają , zakładają maski (nawet niemowlaki w wózkach są przebierane, a co!), oraz turystów. Na imprezy przychodzi się jak na pikniki – trwają przez wiele godzin, więc przyda się jedzenie i picie, które Kanaryjczycy ciągną za sobą w różnych pojazdach – np. wózkach sklepowych „porwanych” na ten czas… Przez wszystkie dni karnawału na okrągło brzmi taneczna muzyka – wydobywa się ona zewsząd, nawet z okien klinik dentystycznych. W tym czasie pobijane są też różne rekordy Guinnessa, np. w ilości osób, które na plaży zatańczą Harlem Shake’a (było 170 tysięcy!!!!) Wiemy już, i to nie tylko od pana Hoffmana, że Hiszpanie kochają fiesty… A Hiszpanie z Wysp Kanaryjskich kochają je jeszcze mocniej. Większość imprez odbywa się na terenach Recinto Ferial (targowiska), ale ulice wokół, zwłaszcza przy Plaza Espania opanowuje prawdziwe szaleństwo. Atmosfera dokładnie jak w Rio…
Nie stresujcie się jednak, gdy nie załapiecie się na karnawał. Na Teneryfie nie można się nudzić, to miejsce o tak różnorodnym pejzażu i możliwościach interesującego spędzenia czasu, że każdy znajdzie coś dla siebie!
Wulkan Teide – najwyższa góra Hiszpanii
Mnie najbardziej fascynował wulkan, chociaż nie jestem alpinistką czy fanem górskich wspinaczek. Co prawda wulkan Teide ma pond 3700 metrów wysokości i jest najwyższą górą Hiszpanii, a także trzecim co do wysokości wulkanem na świecie, ale można dojechać prawie na sam jej szczyt szeroką jak autostrada, asfaltową drogą, która bardzo łagodnie pnie się w górę. Przemierza się wtedy prawdziwie księżycowy pejzaż – czarna, wulkaniczna gleba, rzadko rosnące drzewa, bajeczne wypiętrzenia i kolory zastygłej lawy. Chmury wyglądające jak bita śmietana rozlana w dole. Pejzaż tak zachwycający, że co i raz zatrzymywaliśmy autko w licznych punktach widokowych (miradores). Droga na Teide ciągnie się przez Park Narodowy i zapętla na wysokości ponad 2 tysięcy metrów, przy stacji kolejki górskiej, gdzie jest miła restauracja i widoki nadal zapierające dech w piersiach. Można np. siedzieć w środku, pić wino i patrzeć przez ogromne panoramiczne okna. A gdy zdecydujecie się podjechać wyżej, kolejka w ciągu 8 minut pokonuje wysokość 1200 metrów w spektakularnych okolicznościach przyrody. Na Teide zawsze leży śnieg (w styczniu kiedy tam byłam, było nawet trochę lodu), więc warto zabrać kurtkę, czapkę i rękawiczki. Dla śmiałków od stacji kolejki jest jeszcze 200 metrów do podejścia na wierzchołek caldery – trzeba jednak mieć specjalne zezwolenie, wcześniej załatwione. Krater ma obwód 40 km, a średnicę 14 kilometrów!
To co opisałam to oczywiście opcja dla turystów. Bardziej ambitni podróżnicy mogą wybrać się którymś z 21 szlaków prowadzących na szczyt – z pewnością jest to fascynująca wyprawa, po drodze istnieje możliwość przenocowania w paradorze (trzeba mieć swoje jedzenie i picie) itd. W ogóle po Teneryfie możliwy jest kilkudniowy trekking. Oprócz masywu Teide są przecież jeszcze dzikie góry Anaga. A z kolei zjazd samochodem do miejscowości Masca zapewnia taki skok adrenaliny, jakiej wam nie da rollercoaster!
Co jeszcze dla niespokojnych duchów oferuje Teneryfa? Na przykład niesamowite miasteczko Garachico zalane w XVIII w. przez lawę z Teide. Spacer po urokliwych, nierównych ulicach, piwo w kawiarence na brzegu morza, gdzie ocean piekli się u stóp klientów, oblewając ich wręcz wodą – niezapomniane!
Podobnie jak klifowe wybrzeże Los Gigantos na północnym zachodzie i północy wyspy. Klify pną się na wysokość nawet 800 metrów zapierając dech w piersiach tym, którzy mają lęk wysokości. Można je podziwiać od strony oceanu, tu bowiem wypływają w rejsy statki wycieczkowe, a płynąc podziwia się kamienne wieżowce i obserwuje czasem stada delfinów butlonosych. Przyjeżdżają tu więc wielbiciele tych ssaków a także podglądacze… wielorybów i wszelkiej maści ornitolodzy.
Jaszczurki na Teneryfie
Na Teneryfę powinni także przyjeżdżać wielbiciele jaszczurek. Wyspa jest licznie zasiedlona przez gatunek Gallotia i wybrała sobie nawet tę jaszczurkę na godło. Kanarków natomiast na Wyspach Kanaryjskich ani widu, ani słychu… Sama przeżyłam tu milutkie tete-a-tete z jaszczurką. Otóż wracając z Teide zatrzymaliśmy się na przełęczy – dla widoków oraz by zrobić sobie piknik. Znaleźliśmy duży kamień w niskich zaroślach i rozłożyliśmy na nim nasz lunch. Ponieważ menu ma znaczenie w tej opowieści, to je opiszę: sery (z kozim włącznie), chleb, jabłka i białe wino. Kiedy spożywaliśmy nasz smakowity posiłek zauważyliśmy ok. 15-centymetrową jaszczurkę, która śmiało zbliżyła się do kamienia. Wyglądała na zainteresowaną naszym jadłem, więc rzuciliśmy jej na próbę kawałek jabłuszka. Jaszczurka spożyła jabłuszko z wyraźnym smakiem, co wprawiło nas w zdumienie. Ponieważ wyglądała jak piękna broszka – szaro-brązowa ze złotymi i turkusowymi plamkami na bokach – chcieliśmy ją sfotografować, kusiliśmy ją zatem kolejnymi porcjami. Dostała kawałek sera, który równie szybko zniknął w jej pyszczku!
Wspólne ucztowanie trwało kilka minut, w końcu z żalem pożegnaliśmy jaszczurkę, bo kolejni turyści już byli w drodze do „naszego” kamienia. Z ich radosnych okrzyków zorientowaliśmy się, że jaszczurka także im dotrzymuje towarzystwa. Myślę, że dałaby się pogłaskać albo wziąć w rękę, o ile byłby w niej jakiś smakowity kąsek. Jaszczurki na Teneryfie chętnie się stołują u ludzi, podobno lubią nawet… chipsy!
Guimar
A dla poszukiwaczy tajemnic z przeszłości jest takie miejsce na wyspie jak Guimar. Stworzono tu park etnologiczny prezentujący pozostałości sześciu… piramid schodkowych. Ich twórcami mieli być pierwotni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich – Guanczowie. Jest wiele hipotez przekonujących, że tu mogła być starożytna Atlantyda, a Guanczowie ze swoimi blond włosami i niebieskimi oczami (tak opisują ich Hiszpańscy konkwistadorzy w XV w.) to potomkowie Atlantów z legendarnej Atlantydy… Piramidami w 1991 zajął się sam Thor Heyerdahl, który je zbadał piramidy, lecz nie udało mu się ustalić ich wieku, ani kto je zbudował. Guanczowie mieszkali w jaskini pod jedną z piramid – tyle wiadomo. Teraz można je oglądać, a w Centrum informacyjnym zapoznać się zz ekspedycjami Heyerdahla i jego teoriami na temat piramid. Dwa pawilony zawierają modele jego statków, w tym replikę Ra II oryginalnych rozmiarów. Wyniki najnowszych badań archeologicznych wskazują jednak na młody wiek piramid. Zostały one zbudowane bezpośrednio na warstwach, zawierających XIX-wieczną ceramikę… Wyklucza to związki obiektów z Guanczami, którzy zamieszkiwali położoną pod piramidami jaskinię w znacznie wcześniejszym okresie. Ale hipoteza była wielce romantyczna…
Życie nocne
No i na koniec to, co może większość z was kręci najbardziej: nocne życie i ekscytujące sporty wodne na Teneryfie. Największym ich ośrodkiem są Playa de las Americas i plaże Los Cristianos. To ogromne centra turystyczne z hotelami i apartamentowcami, pełne pubów, dyskotek, restauracji, knajp, z tańczącymi fontannami, sklepami z markowymi ciuchami i pamiątkami, bankami, agencjami podróży i punktami wynajmu samochodów. Można tu więc nurkować, łowić ryby, żeglować, jeździć na nartach wodnych, latać na paralotni, udać się na morską wycieczkę – nawet na Gomerę (inną wyspę Kanaryjską…).
W okolicy można też zobaczyć show tresowanych orłów albo zaszaleć w Parku Ośmiornicy (szaleństwa wodne). Jak wam jeszcze powiem, że na Teneryfie jest 70 plaż z piaskiem różnej grubości i koloru, to zachęcę może wielbicieli stacjonarnego wypoczynku i łapania „brązu”, albo np. rodziny z małymi dziećmi…
Teneryfa pociąga mnie z jeszcze jednego powodu – wydaje mi się wyspą z balijską wręcz atmosferą. Na obu wyspach wulkan skupia wzrok i uwagę mieszkańców oraz przybyszów. Tu i tam zachwycają bujność przyrody i pejzaże, a tubylcy lubią się bawić lub urządzać kunsztowne, wielogodzinne rytuały.
Kiedyś poświęcę więcej miejsca Bali, a teraz raz jeszcze polecam wam Teneryfę – to egzotyka w zasięgu prawie Europy więc… wybierzcie karnawałowe szaleństwo pod wulkanem!