Frankenstein – jedna z najbardziej znanych postaci pop-kultury, chyba pierwsza w ogóle w dziejach, czyli monstrum „uszyte” z ludzkich zwłok i ożywione sztucznie przez szalonego naukowca, doktora Frankensteina, została wymyślona w XIX w. przez młodziutką Mary Shelley
Mary była żoną sławnego poety oraz przyjaźniła się z lordem Byronem. To on latem 1816 r. wymyślił literacką zabawę w opowiadanie strasznych historii. Mary w ogóle nie była w tej konkurencji brana pod uwagę, tymczasem to właśnie ona stworzyła powieść, która uważana jest za pierwszą z gatunku science-fiction. Jej bohater zawładnął zbiorową wyobraźnią już 200 lat temu. Nota bene, drugi ignorowany przez Byrona uczestnik tego swoistego konkursu literackiego, doktor Polidori również wtedy wymyślił drugą ikonę pop-kultury, w swojej powieści zatytułowanej po prostu „Wampir”… Niesamowity zbieg okoliczności…
Historia Frankensteina – bohater filmowy
Wróćmy do Frankensteina. Nakręcono do tej pory wiele filmów opowiadających tę historię, aczkolwiek fabuła powieści ma głęboki wydźwięk filozoficzny, moralny i psychologiczny, który nie został w żadnym filmie tak trójwymiarowo przedstawiony. To, co porusza wyobraźnię widzów do czasów współczesnych to ta najbardziej widoczna warstwa powierzchowna powieści: koszmarnie wyglądający osobnik ze szwem na czole, budzący grozę i obrzydzenie patchworkowy stwór różnych części skradzionych zwłokom, ożywiony sztucznie ku udręce swego stwórcy – naukowca Frankensteina. Nawet imienia to monstrum nie otrzymało, nazywa się je od nazwiska jego stwórcy…

Badacze literatury od lat spekulują, w jaki sposób ten osobliwy pomysł pojawił się w głowie tak młodej i niedoświadczonej (pisarsko) osoby? Jednym słowem: skąd pochodził Frankenstein? I czy Mary mogła jakieś wątki prawdziwej historii tu wykorzystać?
Zamek Frankensteina w Niemczech

Pierwsza hipoteza: Mary i jej mąż, poeta angielski Shelley z pewnością podróżowali w okolicy Darmstadt nad Renem, nieopodal którego znajdował się zamek Frankensteina.
Pod koniec XVII wieku mieszkał w nim słynny alchemik i fizyk Johann Konrad Dippel, który przeprowadzał ponoć eksperymenty na własnoręcznie wykopywanych z cmentarza zwłokach. Bardzo pragnął odkryć eliksir, który przywróci do życia zmarłego.
Brzmi dokładnie jak wątek powieści Mary Shelley! Do dziś zamek i ten alchemiczny epizod jego historii jest uznawany za pierwowzór powieściowego monstrum. Sam obiekt wykorzystywany jest współcześnie jako miejsce festiwalu Halloween Party, który trwa od połowy października do początku listopada.

Ząbkowice Śląskie – miasto Frankensteina?
A teraz hipoteza mniej oczywista, chociaż z kolei ciekawsza, bo dotyczy naszych, polskich terenów. Chodzi mianowicie o miasto Ząbkowice Śląskie (na Dolnym Śląsku) i teorię jego współczesnego mieszkańca, pana Jerzego Organiściaka, który uważa, że właśnie ząbkowickie wydarzenia z początku XVII wieku mogły zainspirować Mary.
Ząbkowice Śl. nazywały się przez wieki Frankenstein. W 1606 r. wybuchła tu dziwna epidemia dżumy – w styczniu, bardzo mroźnym miesiącu, i tylko na tym terenie rozpanoszyła się śmiertelna choroba. ¼ mieszkańców zmarła. Jak się po czasie okazało, chorobę wywołała grupa grabarzy (w tym dwóch kobiet), która przerabiała zwłoki na trujący proszek, którym następnie infekowała mieszkańców, by mieć więcej pochówków. Ograbiała też groby i dopuszczała się innych haniebnych czynów.
Mary niekoniecznie mogła znać tę historię, gdy mieszkała w Anglii czy Szwajcarii, mimo że była ona opisana w tygodniku z 1606 r., ale wspomniany już wyżej doktor Polidori na pewno ją znał. Interesował się truciznami i dziwacznymi eksperymentami, sam zresztą zmarł w wyniku wypicia trucizny własnej produkcji. Polidori mógł przekazać Mary informację o tym, co zdarzyło się w Ząbkowicach, razem z nią uczestniczył przecież w konkursie literackim.
Obecnie miasto stara się zainteresować turystów tą historią. Są tu fantastyczne miejsca do zwiedzania – ruiny wspaniałego zamku-twierdzy, piękny ratusz wyglądający jak z bajki, krzywa wieża (od pionu wychylona już 2,11 m!) i np. kawiarenki z nazwą i logo potwora.

W maju odbywa się tu festiwal filmów grozy, miasto więc promuje się jako miasto rodzinne Frankensteina. I dobrze!

Ciekawa jednak jestem, do której hipotezy Wy się przychylacie? Bez względu na odpowiedź, zachęcam Was do wypadu do Ząbkowic Śl. – bliżej nam tu niż do Darmstadt, a miasto jest naprawdę przepiękne i interesujące!
fot. tyt. „Frankenstein” (film z 1931 r.)