"Potykacze" - wybory [reportaż] - ROSOMAG.PL
ankieta

„Potykacze” – wybory [reportaż]

Są trzy strony medalu. Ta, którą pokazujesz do ludzi, ta którą masz w domu i ta, którą jesteś. W zależności od humoru i potrzeby posługujesz się którąś z nich. Niektórzy nazywają to maskami, jednak dla mnie ma to znaczenie raczej negatywne, więc wolę nazwać to właśnie stronami medalu

Wiszące wszędzie plakaty wyborcze, jak nigdy zaśmiecały Miasto. Niektóre wydrukowane zostały z błędami, które jedynie wprawne oko było w stanie zauważyć. Kropka po skrócie „dr”, czy wpisanie nazwiska przed imieniem, już na większości nie robiło wrażenia, chociaż wielu irytowało. Najważniejsze jednak było zdobywanie jak największej liczby głosów, a od tego byli „potykacze”.

Umówiłam się z jedną z koleżanek, która w te wybory była zarówno „potykaczem” jak i kandydatką.

– Dlaczego „potykacze”?

– Bo przed wyborami jesteśmy wszędzie, prawie wyskakujemy z lodówki. Siedząc na „fejsie” co chwila wyskakują nasze zdjęcia, które naganiają do głosowania na daną osobę. A na Mieście za to, jesteśmy podczas każdego twojego kroku i to tak blisko, że się o nas potykasz. Ale najważniejsze, żebyś zostawiła podpis przy odpowiednim kandydacie.

Ubrana w czerwoną koszulkę, na której wielkimi złotymi literami wypisane były dane „odpowiedniego” kandydata, ze smakiem jadła kremówkę, za którą musiałam jej zapłacić. Na razie oszczędzała. Wszystko kosztuje, a ona nie ma pracy. Mieszka z chorą babcią, której emerytura ledwo starcza na miesiąc na dwie osoby. Na razie nie planuje się przeprowadzić za granicę, gdzie, jak sama sprawdzała, za mycie kibli i zmywanie naczyń dostanie więcej niż w Mieście, po studiach. Na razie, ponieważ dostała niepisaną obietnicę, że jeśli jej kandydat wygra, postara się porozmawiać z odpowiednimi osobami, żeby pomóc jej znaleźć pracę. Musiałaby zebrać cztery podpisy, żeby kupić sobie kremówkę.

– Zobaczymy. Za jeden podpis mam dwa złote, a za uzupełnienie całej karty dodatkowe dziesięć. Kiedy wczoraj zaniosłam dwie karty dostałam nawet uścisk dłoni. Ale chcę. Mam szczerą nadzieję, że w Mieście coś ruszy, że teraz naprawdę dotrzymają słowa. Nie moja wina, że jestem patriotką…

Spojrzała na mnie smutno i podziękowała za ciastko. Szybko zaczęła mrugać oczami i na jej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Pomachała do dwóch osób, które właśnie przechodziły koło naszego stolika.

– No poszli. Sprawdzają mnie jak się zachowuję. Naprawdę uważasz, że mnie to kręci? Wkurwia mnie, że muszę robić z siebie służkę i słuchać jak się ludzie do mnie odzywają. Do szału mnie to doprowadza, ale co mam zrobić? Przynajmniej jakiś grosz wpadnie i nie muszę się prosić babci o dychę na pieprzony lakier do paznokci! Doskonale wiem, że w Mieście nic się nie zmieni, że zostaną te same gęby, które nie mają już nic z twarzy tak bardzo są powycierane, ale szczerze liczę, że ten, kto wygra chociaż jakiś ochłap nam rzuci. Na razie pozwalam na siebie pluć, bo nie stać mnie na odezwanie się. Wolę zjeść i bułkę i wstyd.

Wsiadłam do samochodu i położyłam głowę na kierownicy. Cicho załkałam. Podniosłam głowę i spojrzałam na kościół, który znajdował się po mojej lewej stronie. Przeżegnałam się i w myślach podziękowałam, że nie muszę być „potykaczem”.

DROGI CZYTELNIKU

Artykuł, który właśnie przeglądasz, możesz łatwo udostępnić poniżej.

ROSOMAG.PL 🚀